hankus - Amelia*PL - Hodowla kotów tajskich - koty syjamskie klasyczne - rodowodowe koty tajskie - koty rasowe -kot tajski.

Przejdź do treści

hankus

Może będzie u nas szczęśliwy ...

Postanowiłam opisać Państwu historię jaka się nam niedawno przydarzyła, ponieważ jest ona dość ciekawa.
Otóż w noc sylwestrową, gdy całą rodziną wyszliśmy przed dom aby przywitać Nowy Rok, było już w oddali słychać huk wystrzałów petard.
Chcieliśmy naszą sunię zamknąć w domu na ten dość niemiły dla psów czas.
W pewnym momencie dość blisko wystrzeliła petarda, która mocno wystraszyła Sonię. Wyrwała się ona z rąk i zaczęła uciekać prosto przed siebie,
nie patrząc na nic i nie słuchając naszych wołań.
Biegła co sił w nogach.
Mieliśmy nadzieję, że wróci, bo kilka razy już tak było, że uciekała i wracała.
Sonia jest ze schroniska i ma takie można powiedzieć skrzywienie, że czasami nas nie słucha i próbuje wyjść na własną ręke poza teren ogrodu.
Kiedyś musieliśmy ją po raz drugi odebrać ze schroniska bo postanowiła się przespacerować po mieście.
Do rzeczy.
Następnego dnia szukaliśmy Soni wszędzie. Kolejnego już zaczęliśmy się niepokoić.
Codziennie zaglądaliśmy do schroniska z nadzieją, że może i tym razem tam sie znajdzie, ale niestety.
Napatrzyliśmy się tam na biedę zwierząt. Tyle kochanych czworonogów wzrokiem błagało, żeby je zabrac stamtąd.
Tak mijały kolejne dni.
Ogłoszenie w internecie rozeszło się błyskawicznie po znajomych. Było wielokrotnie udostępniane przez życzliwe osoby.
Czekaliśmy na jakiś sygnał lub telefon, ale niestety nic takiego nie było.
Nasze schronisko zlokalizowane jest na obrzeżach miasta i idąc do niego trzeba przejść przez spory kawałek utwardzonej drogi.
Pieski mieszkające w schronisku z daleka widzą, że ktoś się tam zbliża.
Oczywiście, schronisko traktują jak swój dom, który trzeba strzec.
Bardzo głośno ostrzegają przed intruzem głosno szczekając.
Co ciekawe, im częściej tam przychodziliśmy z myślą, że będzie w nim Sonia to pieski nas poznawałay i coraz mniej szczekały na nasz widok :)
Niestety to już było kilka dni i Soni nie było.
Pomyśleliśmy, że pewnie ktoś ją przygarnął i dał jej dom bo ona jest taka  łatwowierna i przymilna.
Kolejne nasze wizyty w schronisku skłoniły nas do tego, że podjęliśmy decyzję o tym, że nie wyjdziemy bez któregoś z psiaków.
Tylko teraz któemu dać dom?
 Każdy jest kochany i każdy powinien mieć swojego człowieka.
Wybraliśmy wspólnie Hankusa.
Pani kierownik powiedziała, że Hankus jeszcze musi zostać w schronisku bo czeka go zabieg kastracji i dopiero po nim można będzie go wziąć.
Po kastracji były komplikacje i Hankus jeszcze trzy tygodnie mieszkał w schronisku.
Mogliśmy do niego przychodzić i poznawać go bliżej.
Chyba i on nas sobie wybrał :)
W międzyczasie dostaliśmy wiadomość na FB, że ktoś znalazł pieska podobnego do Soni.
To była pani, której losy zwierząt nie są obce. Sama ma już trzy pieski ze schroniska i patrząc na naszą Sonię skojarzyła ogłoszenie, które wczesniej widziała.
Znalazł się nasz włóczykij, 17 km od domu.
Mimo bardzo późnej pory pojechalismy po naszą psinę.
Tak, to była Sonia.
Wróciliśmy z nią do domu mówiąc że wkrótce bedzie miała kolegę Hankusa :)
W międzyczasie robiłam zdjęcia Hankusowi aby czasami wrócić pamięcią do tego jak był w schronisku.
Teraz mogę się nimi podzielić z Państwem.
W dniu odbioru Hankusa ze schroniska, pani kierownik powiedziała nam,
że w schronisku podejrzewali że Hankus to ma pochodzenie od owczarka południowo rosyjskiego, ale że ktoś kto zna się na psach twierdzi, że jest komondorem.
Dwa dni po przyjeździe Hankusa do domu, przeglądałam jego książeczkę i myślę popatrzę na tę rasę w internecie.
Faktycznie, Hankus jest bardzo podobny do komondora. Znalazłam więc hodowlę zajmującą się tymi psami.
Jest to Hodowla psów "Zwierz w Dredach" Pani Justyny.
Prawdopodobnie ktoś wyrzucił Hankusa ze względu na to, że jest psem, który wymaga dużo czasu na jego pielęgnację.
 Gdy się tego nie robi na bieżąco pies po prostu wygląda okropnie,
Ponieważ Hankus jest bardzo zaniedbany, zwłaszcza jego futro,
chciałam dowiedzieć się od fachowca, jak się zabrać do tego aby nie zrobić mu krzywdy a jednak doprowadzić go do porządku.
Ku mojemu zaskoczeniu Pani Justyna czekała na mój telefon. Ona już wcześniej wiedziała o Hankusie i o tym że ten pies jest w schronisku.
Podobno pani wolontariuszka kontaktowała sie w sprawie Hankusa.
Pani Justyna powiedziała, że Hankus prawdopodobnie mógł przyjść do nas od strony Słowacji lub nawet Węgier ponieważ ma chip na to wskazujący.
To taki naprawdę zbieg okoliczności że zadzwoniłam do pani Justyny, która udzieliła mi wiele cennych rad :)
W schronisku powiedziano nam, że jak się ociepli to dobrze byłoby Hankusa ostrzyc na króciutko.
A tu niestety okazuje sie, że to błędna teoria. Hankusowi należy zostawić sierść, jednak trzeba ją starannie rozdzielić.
Pani Justyna przesłałą nam wszelkie informacje i porady jak to zrobić.
Nie będzie łatwo ale myślę, że powolutku podołamy temu zadaniu.
Póki co Hankus radośnie nas wita każdego dnia :)
I jeszcze króciutki filmik z dnia, w któym zabieraliśmy Hankusa do domu.
 Proszę tylko ciutkę ściszyć głośnik bo nagranie jest dość głośne :)
Tak dla ciekawostki chciałabym Państwu, w skrócie pokazać jak wyglądała praca nad doprowadzeniem sierści Hankusa do jako takiego ładu.
Nie należało to jednak do najłatwiejszych czynności. Może dlatego trwało to prawie pół roku ponieważ Hankus szybko się nudził leżeniem w jednej pozycji.
Trzeba było dać mu czas na oswojenie się ze swego rodzaju pielęgnacją jego futra.
Właściwie do porządku doprowadziła go moja córka, która go uwielbia :) I on pozwala jej na wszystko.
Z czasem nauczył się leżeć "plackiem" nawet ze trzy godziny :)
 Jego futro było tak zbite i tak twarde, że trudno było cokolwiek z nim zrobić. Jednak powolutku, centymetr za centymetrem odkrywały się dredziki.
Z resztą zdjecia wiele Pańśtwu pokażą :)
Wróć do spisu treści